Współbracia zakonni Świętego byli pierwszymi, którzy doznali jego opieki. Najpierw o. Caione, znajdując się w wielkim utrapieniu duchowym, udał się na modlitwę do swego świętego podwładnego o pomoc, a on objawił mu się otoczony chwałą i rzekł: "Bądź dobrej myśli, wszystko się skończy". Od tego dnia ów ucisk wewnętrzny ustał. O. Caione polecił bratu Mikołajowi, który także był przygnębiony dotkliwymi niepokojami duszy, pójść i pomodlić się na grobie brata Gerarda. "Zaledwie to uczyniłem, opowiadał potem ten, "wyzwolony zostałem z pokusy i tak swobodny i szczęśliwy się czułem, że nie mogłem siebie samego zrozumieć".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz