Gerard jest znany jako cudotwórca XVIII stulecia. Był tak załączony z Bogiem, że cuda po prostu zewsząd go otaczały. Jego biograf, ojciec Tannoia, parafrazuje słowa Ewangelii (J 21, 25): "Wiele stron trzeba, by zapisać, aby przytoczyć wszystkie niezwykłe cuda, jakie zdziałał i wciąż działa". W 1754 roku zdarzyła się klęska nieurodzaju, po czym nastąpiła sroga zima; setki ludzi przychodziły do klasztornych drzwi. Upieczono kilkadziesiąt bochenków, ale Gerard rozdał je wszystkie. Współbracia zaprotestowali, kiedy pewnego dnia szafka na chleb opustoszała. "Bóg się tym zajmie" - powiedział Gerard. Odwołano piekarza, żeby się przekonać, czy tak się rzeczywiście stanie. Następnego dnia szafka zapełniła się na nowo.
Najbardziej spektakularny cud zdarzył się w Zatoce Neapolitańskiej. Podczas sztormu jakiś statek znalazł się w rozpaczliwej sytuacji. Przestraszeni ludzie obserwowali go z plaży. Gerard uczynił znak krzyża i powiedział: "W imię Trójcy Przenajświętszej, przybądź tutaj!", i krocząc po wodzie, poprowadził go bezpiecznie do portu. Uleczył też młodą osobę chorą na gruźlicę, pewną kaleką od urodzenia dziewczynę i mężczyznę chorego na raka.
Jego dzieła były szeroko znane, ludzie szli za nim, gdziekolwiek się udawał. Jednak, gdy proszono go o cuda, wskazywał na tabernakulum: "To Jezus czyni cuda i udziela łask, a nie ja". Uciekał przed honorami, głosząc zawsze, iż chwała należy się jedynie Bogu.
w: M. A. Dobosz, Św. Gerard Majella, Patron i Opiekun matek, Wyd. Homo Dei, Kraków 2013.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz