Jezus † Maryja
O Boska Miłości, bądź zawsze w sercu tej Twojej umiłowanej i drogiej oblubienicy.
Piszę w pośpiechu,droga i błogosławiona Matko, aby stanąć znowu u Twoich stóp, a także przy wszystkich moich drogich siostrach. Pragnę, abyście zawsze trwały wspólnie w otwartej ranie boku Jezusa Chrystusa i w udręczonym Sercu Najświętszej Maryi Panny, gdzie znajdziecie wszelką słodycz i odpoczynek.
Wielka jest łaskawość i dobroć Waszej Wielebności - to dla mnie z jednej strony wielkie pocieszenie, a z drugiej strony przyczyna udręki i smutku, ponieważ znam siebie i wiem, jak bardzo jestem niegodny w porównaniu z prawdziwymi oblubienicami Jezusa Chrystusa, i ponieważ Waszej Wielebności okazywałem za mało skromności i czci; przyznaję, że jestem winien tych niedoskonałości, za której Panu Bogu dziękuję.
Jestem więc zmuszony oskarżyć się za moją niegodziwość, błagając o miłosierdzie i prosząc pokornie przez miłość Jezusa Chrystusa o wybaczenie tego szaleństwa, z którym do Was przemawiałem, a które wciąż trwa. Nie wypływało ono z niczego innego, jak tylko z pragnienia okazania się takim, jakim w istocie jestem, aby Wasza Wielebność wraz ze swoimi córkami zlitowała się nade mną. Właśnie z powodu ciągłych moich niedoskonałości proszę o pomoc Wielebną Matkę, pokornie ufając w jej święte modlitwy, abym dzięki nim naprawdę pełnił wolę mojego i naszego Ojca. Dziękuję także za świętą roztropność, za to, że mnie z wielką miłością znosiłyście, a to nie dla mnie, lecz z miłości do Jezusa Chrystusa.
Jeśli jednak nie zwróciłyście uwagi na moją paplaninę, to zauważcie, proszę, iż rozmawiałem z Waszą Wielebnością w słusznym celu - aby prosić o pomoc.
To prawda, że nieco zasmuciłem się słowami, które zostały powiedziane następnego ranka po moim wyjściu z rekreacji, kiedy myślałyście zupełnie inaczej na poruszony przeze mnie temat, chociaż mówiłem do Was w szczerości serca. Jednak nigdy sam sobie nie wierzyłem, ponieważ z pewnością mogę siebie samego zwodzić. Tym niemniej nie posiadałem się z żalu i nie wiedziałem, co się ze mną dzieje. Udawałem się właśnie do Melfi, a koń skierował się na drogę do Foggi. Nadłożyłem około czterech mil drogi, a zauważywszy to, zjednoczyłem się z męką Jezusa Chrystusa.
Ofiarowane komunie święte były dla mnie z jednej strony wielkim pocieszeniem, a z drugiej przyniosły zawstydzenie, ponieważ rozmyślałem o nieskończonej dobroci Boga i o tym, że zobowiązał On swoje drogie oblubienice do troski o zbawienie kogoś, kto tylekroć niewdzięcznie Go obrażał. O pełnio miłości, o cudowny darze, o miłości prawdziwego Pasterza, który z tak wielką troską szuka zagubionych owieczek!
Sam od siebie nic nie mogę powiedzieć ponad to, że z powodu okazanej mi miłości jestem dłużnikiem krwi Jezusa Chrystusa, zjednoczonym z cierpieniami Maryi. Dlatego na sercu leży mi tak bardzo to przymierze zawarte ze wszystkimi Jej drogimi córkami.
Proszę powiedzieć z miłości Jezusa Chrystusa tej siostrze, że ja niegodny przystąpię do komunii zgodnie z jej pragnieniem, aby z Bożą pomocą została świętą. A wszystkim przekazuję, że trwam przy Was, obejmując Was w najświętszym boku Jezusa Chrystusa.
Melfi, 17 grudnia 1751.
PS. Z miłości do Jezusa Chrystusa i do Najświętszej Panny Maryi proszę polecić mnie ojcu spowiednikowi oraz ks. Tomaszowi Rendinie. Powiedzcie mu, że pragnąłbym go widzieć na świętych ćwiczeniach w Deliceto.
Jezusa Chrystusa, a także Waszej Wielebności
niegodny sługa i brat w Chrystusie
Gerard Majella
od Najświętszego Odkupiciela
W: Św. Gerard Majella, Pisma Duchowe, Homo Dei, Kraków 2006.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz